Svalbard 2021.
Część 1: Przygotowania

No i jesteśmy w Norwegii. Umoszczeni w całkiem wygodnych pokoikach na 12 piętrze hotelu kwarantannowego w centrum Oslo, rozpoczynamy właśnie trzecią dobę obowiązkowej 10-dniowej kwarantanny.

W Oslo wylądowaliśmy w sobotę i – uzbrojeni w negatywne wyniki testów na COVID, certyfikaty szczepienia, potwierdzenia rejestracji pobytu, bilety na później i imponujący plik listów poparcia – stanęliśmy oko w oko z Cerberem lotniska Gardermoen, czyli (przemiłym skądinąd) urzędnikiem, którego decyzja miała zawarzyć na losach projektu Sørkapp Marine Litter Cleanup. Na listy, z których byliśmy szczególnie dumni, nawet nie spojrzał. Ale, jak widać, zadziałały mimo wszystko. I trudno się dziwić, bo były to listy wyjątkowe, za którymi kryło się doborowe grono sprzymierzeńców, a konkretniej:

Rozpoczęcie wyprawy wymagało od nas jednak znacznie więcej niż znalezienia sprzymierzeńców. Przygotowania trwały przez dobre pięć miesięcy, a o tym jak wyglądały i czego dotyczyły pisaliśmy dość obficie na fundacyjnym Facebooku. Nie czytałeś? Nic straconego, bo kompilację najciekawszych wpisów znajdziesz poniżej.

2 LUTEGO 2021

Choć do wiosny daleko i może się wydawać, że Fundacja pogrążona jest wciąż w zimowym śnie, przygotowania do tegorocznej rundy prac terenowych związanych z realizacją projektu Sørkapp Marine Litter Cleanup trwają już od dobrych kilku tygodni. Jak nam idzie? No cóż, bywało lepiej.

Pandemia piętrzy przed nami coraz to nowe przeszkody, w związku z czym kwestie organizacyjne, które wymagają zestrojenia ze sobą fury różnych elementów, co rusz wymykają nam się spod kontroli. Dajmy na przykład zeszły tydzień. Przedzieramy się właśnie dziarsko przez gąszcz transportowych niewiadomych i już… już prawie coś wiemy, a tu trzask! Zamknęli granice. Otworzą. Na pewno. Tylko kiedy? I ile będzie trwała kwarantanna? I jak upchnąć  ją w budżet ustalony w czasach, kiedy globalne pandemie nękały wyłącznie, a i to z rzadka, bohaterów hollywoodzkich filmów. Pamiętacie jeszcze takie czasy?

Dlatego bacznie śledzimy wszelkie doniesienia z północy, analizujemy najróżniejsze scenariusze, przeczesujemy wszechświat i okolice w poszukiwaniu możliwych rozwiązań, kalkulujemy i kombinujemy, szykujemy się na każdą ewentualność i – przede wszystkim – nie dajemy za wygraną. Słyszeliście o obchodzonym dzisiaj Dniu Pozytywnego Myślenia? U nas obchody trwają na okrągło!

7 LUTEGO 2021

Logistyka polarna w dobie pandemii to jak gra w twistera z człowiekiem gumą. Bez karkołomnych wygibasów, sporej dozy ułańskiej fantazji i dzikiej determinacji, nie ma nawet co marzyć o zwycięstwie. I choć w obecnej rozgrywce pandemia wciąż jest na prowadzeniu, i nam zdarzają się chwile świetności. Ba! Świetności absolutnej! Tylko tak bowiem można zakwalifikować oficjalną deklarację pomocy, jaką otrzymaliśmy od dowództwa Norweskiej Straży Przybrzeżnej.

Co to oznacza w praktyce? Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zebranych w tym roku śmieci nie trzeba będzie przerzucać na drugą stronę fiordu, żeby kilka tygodni później mógł je stamtąd zabrać statek szkoleniowo-badawczy Horyzont II. Nie trzeba będzie angażować ekipy Polskiej Stacji Polarnej Hornsund, która i bez naszych śmieci ma pełne ręce roboty. Nie trzeba będzie wszystkiego trzy razy przepakowywać, bo to, co da się wtaszczyć na pokład łódki na plecach ma się nijak do tego, co Horyzont może za jednym zamachem podnieść dźwigiem. Będzie za to można spędzić kilka dodatkowych dni w terenie i w końcu przybić żółwika załodze KV Nordkapp, która pomagała nam już wcześniej.

To właśnie dzięki pomocy KV Nordkapp, największy śmieć znaleziony przez zespół forScience podczas pierwszej rundy prac terenowych, czyli ważąca blisko tonę rosyjska hydroakustyczna boja szpiegowska z okresu zimnej wojny, w końcu trafiła na złom.
© Tore Strøm, CO KV Nordkapp

Więc jeśli ktokolwiek z Was planował letnie zadymy w obrębie norweskich wód terytorialnych, zróbcie nam tę przyjemność i dajcie sobie spokój. Straż przybrzeżna ma już inne plany.

12 LUTEGO 2021

Nie wszystko na Svalbardzie jest fajne. Weźmy, na przykład, ceny. Czegokolwiek. Zdecydowanie nie fajne. I brak drzew. I zakaz posiadania kotów! Fajna jest za to zasada dotycząca odbioru śmieci zebranych w ramach mniej lub bardziej spontanicznych akcji sprzątania wybrzeża. Dostarczasz śmieci do Longyearbyen, wykonujesz jeden telefon do miejscowego zakładu gospodarki odpadami, a oni ogarniają resztę. Nikt nie pyta o pieniądze (ani w ogóle o nic), bo koszty związane z utylizacją takich śmieci od lat pokrywa Svalbard Environmental Protection Fund. Ten sam, który finansuje realizację projektu Sørkapp Marine Litter Cleanup.

Niby nic, a jednak genialne. Bo wszyscy ci, którym nerwica ekologiczna nie pozwala przejść obojętnie obok wyrzucanych przez fale śmieci, nie muszą się później głowić co z nimi zrobić. Zwłaszcza jeśli zbiory są obfite. Dla nas, na przykład, wystawiono w porcie specjalny kontener, który – co też nie bez znaczenia – zabrano stamtąd zaraz po załadowaniu.

Tymczasem w Polsce… no cóż. Ceny znośne, drzewa piękne, koty dozwolone, ale temat śmieci wyraźnie nas przerasta. Rodzime śmieciofoby skarżą się, że wielu samorządom społeczne akcje sprzątania zdają się nie być na rękę, bo nie dość, że zwracają uwagę na problem, którego wygodniej jest nie dostrzegać, to jeszcze kosztują. A chętnych do płacenia brak. Skombinowanie upragnionego kontenera (i to najlepiej takiego, który nie będzie przez następną dekadę zarastał chwastami na poboczu) to często wyczyn graniczący z niemożliwością. Szkoda. Tym bardziej, że są miejsca, gdzie wystarczy jeden telefon.

Rozładunek śmieci w Longyearbyen. W rolach głównych: kontener dostarczony przez Longyearbyen lokalstyre, statek szkoleniowo-badawczy Horyzont II wraz z załogą i prawie 3 tony skrzętnie posegregowanych śmieci, zebranych w ramach projektu Sørkapp Marine Litter Cleanup.
© Włodek Sielski

17 LUTEGO 2021

Skutecznym lekarstwem na covidowe zmartwienia Fundacji forScience jest nie tylko czekolada, ale również fakt, że w szeregach sympatyków projektu Sørkapp Marine Litter Cleanup wciąż znaleźć można Ambasadę Rzeczypospolitej Polskiej w Oslo oraz Ambasadę Królestwa Norwegii w Warszawie, które wzięły nas pod skrzydła już prawie dwa lata temu! Podwójny honorowy patronat, który nam wtedy przyznano nie przeterminował się nic a nic. Sprawdzaliśmy.

Co nam to daje? Solidny powód do dumy i dodatkową motywację do działania, ale przede wszystkim wielofunkcyjny klucz do wielu drzwi. Kto wie, może zadziała nawet w przypadku zamkniętych norweskich granic.

Jeśli chcecie przypomnieć sobie okoliczności, w jakich projekt Sørkapp Marine Litter Cleanup otrzymał podwójny patronat, a przy okazji ocenić jak wręczona nam wówczas tabliczka pamiątkowa prezentuje się w zmurszałym wnętrzu chaty Kapp Horn, służymy stosownym wpisem.

17 MARCA 2021

Pamiętacie jak opowiadaliśmy, że jeśli dawać upust nerwicy ekologicznej to tylko na Svalbardzie, bo obowiązujące tam zasady odbioru śmieci zebranych podczas akcji sprzątania wybrzeża to niedościgniony wzór doskonałości? I że elementem kluczowym tego mechanizmu jest Svalbard Environmental Protection Fund, który od lat pokrywa koszty utylizacji takich śmieci? Jak na złość, niespełna tydzień po naszym wpisie okazało się, że Svalbard Environmental Protection Fund wycofał się z układu ze względu na poważne trudności finansowe. Na szczęście, miejscowe władze natychmiast zajęły się problemem i zanim jeszcze zdążyliśmy na dobre wyczerpać pulę barwnych inwektyw, którymi w takich momentach obrzucamy wiadomego wirusa (bo trudności Funduszu nie wzięły się znikąd), kryzys został zażegnany. W tym roku koszty związane z utylizacją śmieci zebranych na svalbardzkich plażach pokryje Norwegian Retailers’ Environment Fund. Skąd bierze środki w tych szalonych czasach? A to już sobie doczytajcie. Grunt, że odbiór śmieci morskich na Svalbardzie pozostaje łatwy, szybki i skuteczny.

13 KWIETNIA 2021

Już za trzy dni fundacyjny zwiadowca zakończy 10-dniową odsiadkę w jednym z kwarantannowych hoteli w Oslo i przystąpi do ostatniego etapu przecierania szlaku na Svalbard. Jak mija kwarantanna? Powoli, no i widok z okna pozostawia co nieco do życzenia, ale w zasadzie nie jest źle.

Widok z okna hotelu kwarantannowego pozostawia co nieco do życzenia.
© Adam Nawrot, Fundacja forScience

Więcej aktualnych informacji na temat kwarantanny w Norwegii i wjazdu na Svalbard znajdziecie na stronie SIOS.

16 KWIETNIA 2021

Udało się! Po raz pierwszy od 2019 roku, fundacyjna stopa stanęła na svalbardzkiej ziemi! I chociaż powód tej wizyty nie ma nic wspólnego z projektem Sørkapp Marine Litter Cleanup, to emocje były, normalnie, jak podczas lądowania Perseverance na Marsie! Dlaczego aż takie wielkie? Bo okazało się, że się da! Mimo pandemicznego bałaganu i zmieniających się jak w kalejdoskopie wymagań i ograniczeń, Svalbard znowu znalazł się w naszym zasięgu.

Czy w czerwcu uda nam się powtórzyć ten wyczyn w pełnym składzie? Pewności nie ma, ale – z fundacyjnym zwiadowcą szwendającym się właśnie po zaśnieżonym Longyearbyen – możemy śmiało pokusić się o optymizm w tym temacie.

23 KWIETNIA 2021

Sørkappland. To właśnie tam, po drugiej stronie fiordu, w cieniu posępnej góry Hohenlohe, stoi Straszliwie Zmurszała Chata, która już za sześć tygodni stanie się naszą kwaterą główną, a po godzinach pracy – domem. Liczyliśmy na to, że przy odrobinie szczęścia uda się sprawdzić czy aby na pewno wciąż jeszcze stoi, ale nasz człowiek w Hornsundzie jest jednocześnie (a nawet przede wszystkim) człowiekiem Instytutu Geofizyki PAN, co wiąże się niestety z całą masą obowiązków. Poza tym, w ślad za nim do Hornsundu przybyła świeża dostawa kwietniowego lodu, który zapchał fiord na tyle skutecznie, że o wycieczkach pontonem nie ma nawet co marzyć. W rezultacie, dorywczy rekonesans przedwyprawowy sprowadza się do wieczornych sesji liczenia konserw i kostek brykietu, które zostały nam po pierwszym sezonie i już drugi rok czekają na nasz powrót w magazynie Polskiej Stacji Polarnej.

Sørkappland widziany z przeciwnej strony fiordu Hornsund.
© Adam Nawrot, Fundacja forScience

1 MAJA 2021

Podczas pierwszej rundy prac terenowych na Svalbardzie, jednym z kluczowych elementów naszego codziennego ekwipunku były… torby na śmieci! Te, które wykorzystywaliśmy, stanowiły dosyć przypadkową kolekcję okazów znalezionych przed wyjazdem w szafach i szufladach. Jedne sprawdzały się lepiej, inne gorzej, żadna nie dotrwała do końca prac bez szwanku. Cerując dziury i wzmacniając nadprute szwy, marzyliśmy o lepszych torbach, ba! torbach idealnych, stworzonych do zadań specjalnych. Co charakteryzuje takie torby? Pojemność, wytrzymałość, komfort użytkowania i – nie oszukujmy się – minimalna choćby fotogeniczność. Dzisiaj wiemy już, że w tym roku będziemy mieli właśnie takie torby!

Prototyp powstał niedawno w pracowni BB Kite Buggy, czyli absolutnych wirtuozów maszyny do szycia, specjalizujących się w produkcji i naprawie latawców. I nie chodzi tu bynajmniej o zabawki z listewek i bibułki, jakie większość z nas kleiła w dzieciństwie, ale imponujących rozmiarów latawcowe dzieła sztuki, w tym te wykorzystywane w buggykitingu i kitesurfingu. Innymi słowy, o prujące się szwy raczej nie musimy się martwić.

Skąd czerpaliśmy inspirację w kwestii formy? Zgadnijcie sami! Ale forma to nie wszystko. Nasze super torby będą super, bo – zgodnie z antyśmieciową filozofią Fundacji – wykonane zostaną w duchu kreatywnego upcyklingu ze zużytych worków po nawozie i wysłużonych pasów samochodowych.

Prototyp poddany został właśnie gruntownym testom w nadwiślańskich krzakach. Sprawdził się znakomicie! A i rzeczone krzaki prezentują się teraz nieco lepiej!

Prototyp torby podczas testów w nadwiślańskich krzakach.
© Adam Nawrot, Fundacja forScience

6 MAJA 2021

Oprócz toreb na śmieci, które testowaliśmy ostatnio w nadwiślańskich zaroślach, kluczowym elementem wyposażenia grupy projektowej są… trochę większe torby na śmieci, czyli tak zwane big bagi. Podczas pierwszej rundy prac terenowych wykorzystywaliśmy nówki sztuki, co okazało się kiepskim rozwiązaniem, bo  chociaż, w normalnych okolicznościach, posłużyłyby nam pewnie przez ładnych kilka lat, skomplikowana logistyka transportowa sprawiła, że większość została zutylizowana wraz z zawartością w okresie swojej niekwestionowanej świetności. Dlatego w tym roku, chcąc zminimalizować ilość odpadów, podeszliśmy do sprawy nieco inaczej. I tu wracamy do tematu zużytych worków po nawozie, których piętrzące się stosy stanowią utrapienie wielu polskich gospodarzy.

Żeby opróżnić taki worek z nawozu, rozcina mu się dno. Oznacza to, że aby z bezwartościowego śmiecia zrobić w pełni funkcjonalny ekwipunek wyprawowy wystarczy porządna maszyna do szycia i odpowiednie umiejętności. My nie mamy, co prawda, ani jednego, ani drugiego, ale BB Kite Buggy już tak.

Nawet najlepszym zdarzają się jednak drobne skuchy. Jak wtedy, kiedy po zreperowaniu pierwszego dna okazało się, że do worka nie ma się jak dostać, bo producent nie przewidział standardowego otworu u góry. Ale BB Kite Buggy wychodzili już obronną ręką z większych opresji. Kryzys został wkrótce zażegnany, odpowiedni otwór wycięty i zabezpieczony, a efekt końcowy przyjęty z dużym entuzjazmem. W rezultacie produkcja worków na potrzeby projektu może toczyć się dalej. I całe szczęście, bo do rozpoczęcia wyprawy pozostało już tylko 30 dni!

12 MAJA 2021

Produkcja toreb i worków na śmieci z materiałów przeznaczonych do utylizacji to nie jedyne kroki, jakie podejmujemy, żeby zminimalizować ilość odpadów generowanych w związku z Sørkapp Marine Litter Cleanup. Gruntownej transformacji poddaliśmy też proces zaprowiantowania. Czy możemy tu mówić o usprawnieniu? Nie specjalnie. Chcąc ograniczyć ilość opakowań musimy nieustannie mieć się na baczności. Planujemy inaczej, kupujemy inaczej i pakować też będziemy inaczej. Wygodniej nie jest, szybciej też nie, ale nie o wygodę i szybkość tutaj chodzi.

Cały tegoroczny prowiant (a trochę tego będzie) pojedzie na Svalbard w używanych beczkach po składnikach do produkcji kosmetyków, o które wystarał się Paweł. Beczki, które miały pójść na przemiał i które dostaliśmy za zupełną darmochę, są pojemne, wodoszczelne i trudne do zgniecenia (a, na dodatek, bardzo wielorazowe). W rezultacie to właśnie one, a nie połacie folii bąbelkowej, hektary sterczu i kilometry taśmy, zabezpieczą naszą wałówkę przed trudami podróży. I chociaż samo pakowanie wciąż jeszcze przed nami, wszystko wskazuje na to, że w tej potyczce z jednorazowym plastikiem jesteśmy górą.

Paweł i jego cenna zdobycz.
© Paweł Lewandowski

26 MAJA 2021

Do wylotu pozostało już tylko 10 dni, więc coraz intensywniej gotujemy się do drogi! A raczej, Kasia gotuje, a my kibicujemy, bo po całym dniu w terenie trzeba będzie przecież dobrze zjeść. I zagryźć ciasteczkiem.

Zawartość kasiowych słoików, pudełek i pakunków zapewni nam odpowiedni poziom energii, a co za tym idzie – entuzjazmu, podczas pierwszych kilku dni na froncie, kiedy natłok pracy wyklucza jakąkolwiek działalność kulinarną wykraczającą poza zalanie wrzątkiem chińskiej zupki. A kiedy już się ogarniemy, rozlokujemy po kątach ponad pół tony prowiantu i doprowadzimy do porządku straszliwie zmurszałą kuchnię, wbijajcie na kawę. To jedno na pewno nie skończy nam się przed końcem wyprawy.

Zespół forScience gotuje się do drogi.
© Katarzyna Filimonow

31 MAJA 2021

Po bardzo intensywnym weekendzie wśród beczek, pudeł i kanistrów, sprzęt i zaopatrzenie niezbędne do realizacji tegorocznej rundy prac terenowych na Svalbardzie (czyli po prostu graty wyprawowe) są już gotowe do załadunku na statek Horyzont II, który wkrótce wyruszy do Hornsundu.

Spakowaliśmy wszystko, co było do spakowania, od domowych ciasteczek, przez pokaźny zapas toreb i worków na śmieci, po 5-metrowy ponton z silnikiem. I chociaż łatwo nie było, umiejętności zdobyte w dzieciństwie na najlepszym ever symulatorze pakowania (znanym również jako Tetris) i tym razem okazały się bezcenne.

1 CZERWCA 2021

Pośród fundacyjnych gratów wyprawowych znaleźć można, między innymi, okazały pakunek od Baltic House Poland – puckiej firmy specjalizującej się w budowie elektrooszczędnych domów szkieletowych, czyli nowoczesnych, eleganckich i dopieszczonych w każdym calu odpowiedników Straszliwe Zmurszałej Chaty.

To właśnie dzięki wsparciu Baltic House Poland, pod koniec sezonu 2019 zafundowaliśmy chacie lifting, który odmłodził ją o ładnych kilka dekad. Nie udało nam się jednak uchronić jej przed wewnętrznymi zaspami, na których widok chłopaki z Baltic House aż jęknęli. Na szczęście, ich entuzjazm do drewnianych chat wyraźnie wybiega poza własne, ekskluzywne realizacje i – już po raz kolejny – poratowali nas fachowym arktycznym zestawem naprawczym. Co zawiera?

Zatem trzymaj się, Straszliwie Zmurszała Chato! Pod sztandarami Baltic House Poland i przy dźwiękach… bliżej nieokreślonego plumkania, ruszamy na odsiecz.

Hymn na cześć Baltic House Poland i Straszliwie Zmurszałej Chaty.
Reżyseria: Barbara Jóźwiak // Muzyka: Adam Nawrot

Później były już tylko lotniskowe pożegnania, chwila grozy spowodowana odwołanym znienacka lotem i… całkiem wygodne pokoiki na 12 piętrze hotelu kwarantannowego w centrum Oslo, od których zaczęliśmy tę relację. A co czeka zespół forScience po zakończeniu kwarantanny? My dowiemy się już wkrótce. Ty będziesz musiał niestety poczekać do sierpnia, bo dopiero wtedy wrócimy z kolejną porcją wyprawowych wieści.